Autor |
Wiadomość |
<
Opowiadania /
Jednoczęściówki
~
Weihnachtszeit...
|
|
Wysłany:
Pią 21:25, 28 Lis 2008
|
|
|
Dyskutant
|
|
Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jelenia Góra
|
|
Oto moja pierwsza jednoczęściówka. Nie tylko pierwsza na tym forum, ale pierwsza w ogóle. Mam andzieje, że zacznę pisać ich więcej, bo jak narazie piszę tylko opowiadania wieloczęściowe.
Zapraszam do lektury i liczę na komentarze.
<><><><><><><><><><><><><>
Płatki śniegu opadały leniwie na ulice i budynki pokrywając je warstwą białego puchu. Warstwa ta z godziny na godzinę była co raz większa. Samochody z trudnością przejeżdżały przez ulice miasteczka.
Powolnym krokiem przekroczyłam próg małego, jednorodzinnego domku. Postawiłam na podłodze dwie wielkie torby z zakupami.
Dom wyglądał jak co dzień i nie wyczuwało się w nich atmosfery nadchodzących świąt.
W fotelu na środku pokoju, do którego bezpośrednio prowadziły drzwi wejściowe, siedział młody chłopak, w wieku dwudziestu paru lat, o czarnych włosach, które opadały mu pasmami na ramiona. Beznamiętnie wpatrywał się we włączony telewizor, co chwilę przełączając kanały. Na dywanie przed nim siedziało dwoje dzieci – chłopiec i dziewczynka. Każde bawiło się swoimi zabawkami.
Z kuchni dochodziły zapachy pieczonego ciasta, a na piętrze ktoś głośno rozmawiał przez telefon.
Czarnowłosy dopiero po chwili zauważył, że weszłam do domu.
- Kochanie?... J-już jesteś?
- Już jestem? Znaczy za wcześnie? Może byś mi pomógł? Ręce mi odpadają!
Mężczyzna podniósł się powoli z fotela. Przypominało to nawet puszczony w zwolnionym tempie film. Podszedł do mnie i już miał podnieść jedną z toreb, kiedy po schodach zaczął schodzić jego brat.
- Yh… Gustav wypakuje… - powiedział tylko i zwrócił się do blondyna, który właśnie odłożył słuchawkę telefonu z powrotem do ładowania – I co?
- Nic… To samo… Wracamy do pracy drugiego stycznia.
- Dokąd TYM RAZEM nas wydelegowują?
- Do Finlandii.
- Czy ich kompletnie popier…? – zerknął kątem oka na dzieci – Czy zgłupieli? Przecież ja nie cierpię zimy! Tym bardziej nie mam zamiaru odwiedzać św. Mikołaja w jego osobistym domostwie!
Uśmiechnęłam się, ale tak naprawdę ta sytuacja mnie nie bawiła.
Znowu wyjadą zaraz po Sylwestrze… Pewnie nie spędzę z nim nawet chwili sam na sam… I znowu przyjdzie mi wracać do domu z myślą, że nikt mnie nie przywita.
Nicole i Anke mają przynajmniej dzieci – Katrin i Lukasa. A ja przez cały rok, wyłączając święta, jestem sama. Sama w tym wielkim domu…
- A więc znowu nie zabawicie w domu na dłużej? Wielka szkoda, ale przecież musicie wracać do pracy. – powiedziałam, udając, że już mnie to nie rusza.
- Nie martw się Sandro, przed nami całe święta! – powiedział Tom.
Przechodząc koło mnie, klepnął mnie lekko w plecy, wziął jedną z toreb z zakupami i poszedł do kuchni.
*
Ośmioletni Lukas owijał się szalikiem.
Brązowowłosa Nicole ubierała swoją sześcioletnią córkę.
- Niech ciocia ją ciepło ubierze. Będę ją napawał śnieżkami!!
- Oboje uważajcie. Na dworze jest bardzo dużo śniegu i jest ślisko.
Przeszłam z kuchni do salonu.
- Lukasie, mógłbyś zanieść to wujkowi Billowi? – spytałam, podając chłopcu kubek z gorącą kawą.
- Przepraszam, ale nie idę w tamta stronę…
- Ale on też jest na dworze.
Kiedy dzieci wyszły, słodką, zimowa atmosferę zakłócały narzekania Billa, który odśnieżał podjazd.
- Jak nie pada, to nie pada, a jak napada to od razu na sto metrów!!
Lukas podszedł do niego.
- Ciocia daje ci na rozgrzewkę.
- Spokojnie, nie przejmuj się. Nie odmarzł mi jeszcze tylko jeden palec u nogi. Nie cierpię zimy…
*
- Chłopaki, mamy lampki, ale trzeba kupić choinkę. – powiedział Georg, schodząc z piętra i niosąc kartonowe pudło, w którym znajdowały się wspomniane lampki.
- Bardzo dobrze!
Nicole siedziała na dywanie z dziećmi i plotła warkocz swojej córeczce. Z kuchni wyszła też Anke z talerzem ciasteczek w kształcie choinek.
Lukas poderwał się z podłogi na równe nogi i podbiegł do niej.
- Ja chcę!! – kobieta o kręconych blond włosach spojrzała na niego spode łba – Proszę!!
- No, teraz dobrze.
- Mamy gdzieś drugie pudło, ale raczej nie będzie potrzebne. – mówił dalej Georg, stawiając karton na podłodze.
- Nie ma co zrobić z lampkami?! – Lukas ugryzł kawałek ciastka i mówił dalej z pełnymi ustami – Zawieszę je u siebie w pokoju!
- Nie trzeba. – odpowiedział stanowczo mężczyzna.
- Ale tato…!
- Żadnego „ale”, ale możesz pojechać ze mną po choinkę.
- Miało nie być żadnego „ale”.
- Nie łap mnie za słowa. Jedziesz czy nie?
- Jadę…
- Ktoś jeszcze chce się zabrać? – Georg podszedł do wieszaka z płaszczami.
- Ja się wybiorę. Przyda mi się trochę świeżego powietrza. – powiedziałam, również podchodząc do wieszaka.
Przedostanie się do centrum z naszej dzielnicy, zajęło nam bite 40 minut.
Na parkingu Georg wypatrzył jakieś wolne miejsce, ale było tak wąskie, że ledwo wyszliśmy z samochodu.
- Myślałem, że o tej porze będzie mniej ludzi…
- Pewnie inni również tak myśleli i też wzięli sobie wolne…
- Może… - burknął brunet – No nic! Wędrujemy w te choinki! Pokażę ci synu tych gości, którzy gdzieś kupują sadzonki drzewek za dwadzieścia centów, a potem, na święta, chcą ci te drzewa opchnąć za dwadzieścia euro…
Po dość długich poszukiwaniach znaleźliśmy ładnego świerka i można było zaraz wracać do domu. No cóż… Może nie tak zaraz, bo basiście sporo czasu zajęło przywiązanie drzewka do dachu samochodu, ale… Liczy się efekt.
W końcu jednak można było wracać. Kiedy dojeżdżaliśmy, moim oczom ukazały się przepięknie przystrojone drzewka przed domem, na drzwiach wisiał świąteczny wieniec, a w koło nich zawieszone były światełka.
Lukas wyskoczył z samochodu jak zaczarowany, gdy tylko stanęliśmy i pobiegł oglądać ozdoby.
- To naprawdę mój dom? – powiedziałam zdziwiona, wysiadając.
- Jestem pewien, że tak. – Georg zamknął drzwi po swojej stronie i zamknął samochód na klucz.
Stałam tak wpatrując się w kolorowe światełka, które migały wesoło i nawet zdawało się, że śmieją się do wszystkich przechodniów.
Drzwi wejściowe otworzyły się i z domu wyszli wszyscy jego mieszkańcy i goście.
Lukas i Katrin zaczęli biegać i rzucać się śnieżkami.
Nicole i Gustav stali przytuleni do siebie. Pewnie szeptali do siebie miłe słówka i mówili jak dobrze jest im razem, jak dobrze, że chociaż święta mogą spędzić razem…
Georg poszedł do Anke. Spojrzeli sobie w oczy i nie zwracając uwagi na zimno i śnieg, zaczęli się całować.
Ja poszłam w stronę domu. Zatrzymał mnie Tom.
- Brat nieźle to urządził, prawda? – uśmiechnął się szeroko, ukazując białe zęby.
- Bill?...
- Tak. On powiedział, że trzeba coś zrobić i na wszystko wpadł sam. My tylko wieszaliśmy te wszystkie lampki.
- A on nie kiwnął palcem?
- Odśnieżał cały czas. Miał prawo. Stał tylko na mrozie i na ans krzyczał. Chyba robiło mu się wtedy cieplej.
Oboje zaśmialiśmy się, ale potem nastała cisza.
- Stoi na ganku… - powiedział Tom i wyminął mnie.
Faktycznie. Bill opierał się o poręcz tarasu przed wejściem. Patrzył w rozgwieżdżone niebo.
Podeszłam do niego od tyłu. Na pewno mnie widział, ale nie zwrócił na mnie uwagi.
- Nie wiem jak ty, ale ja uważam, że te lampki wyglądają dzisiaj piękniej niż te wszystkie gwiazdy. – powiedziałam przytulając się do niego.
- Tak myślisz?
- Nawet jestem tego pewna.
Wtuliłam się w jego ramiona. Przyjemny zapach perfum pieścił moje zmysły.
- Myślałam, że święta już dla ciebie nic nie znaczą… Wpadłeś w wir pracy i na niewiele rzeczy zwracasz już uwagę…
- to prawda, że praca jest dla mnie ważna, ale to nie znaczy, że nie myślę o tobie. Chciałbym spędzać z tobą więcej czasu, kiedy jestem w domu, ale wtedy zwykle trzeba się zająć przygotowaniami do jakichś świąt… nie wiem wtedy, co zrobić i w końcu daje sobie spokój. Zawsze jesteś zajęta…
- Wiesz, następnym razem wystarczy, że, jeśli będzie coś do zrobienia, to mi pomożesz, porozmawiasz wieczorami i zaczniesz się znowu uśmiechać… Przez stres, w którym żyjesz, tak dawno nie widziałam twojego uśmiechu…
- Obiecuję, że tak będzie.
- Dziękuję.
Staliśmy w objęciach tylko chwilę, bo oberwałam w plecy śnieżną kulką. Jęknęłam.
To Tom.
Na twarzy Billa pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Ja ci dam rzucać w moją dziewczynę! Szykuj się!
Wybiegł na śnieg, ulepił kulkę, wycelował…
Nie minęła minuta, kiedy wszyscy rzucali się śnieżkami. Na koniec wszyscy zrobiliśmy na śniegu anioły, które widniały na nim jeszcze przez długi czas.
Ostatnio zmieniony przez Georgia dnia Sob 19:48, 06 Gru 2008, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 19:58, 05 Gru 2008
|
|
|
|
Oh, gdyby nie ta świąteczna magia, nie byłabym zadowolona z tej jednoczęścówki. Było dużo błędów. Powtórzeń, literówek i miałam wrażenie jakbyś mieszała narratorów, raz był w trzeciej osobie (ten wszechwiedzący), a raz Ty opisywałaś.
Ten wstęp, nie... "Płatki śniegu opadały leniwie na ulice i budynki pokrywając je warstwą białego puchu" coś mi nie pasuje w tym zdaniu, jest jakieś... nieskładne.
Najbardziej przeszkadzały mi powtórzenia, zakłócały ten rytm czytania, a czytało się dość dobrze, powinnaś była zrobić dłuższy wstęp, trochę więcej opisu magii świąt, ale jeśli wybrałaś taki... to jest okay.
A teraz, co mi się podobało! To, że pokazałaś to tak prawdziwie, taakk, to było fajne, problemy zwykłych ludzi. Święta.... Świetne.
Weihnachtszeit - tytuł dobrze odzwierciedla historię, choć przyznam, że było trochę dużo bohaterów, ciężko mi było się połapać
Ogólnie podobało mi się, ćwicz, ćwicz i sprawdzaj, aby nie było błędów.
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|