Autor |
Wiadomość |
<
Opowiadania /
Jednoczęściówki
~
My zawsze będziemy...
|
|
Wysłany:
Wto 19:53, 05 Lut 2008
|
|
|
Dołączył: 19 Sty 2008
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Moja pierwsza jednoczęściówka po rocznej przerwie.
Może wydać Wam się naiwna, głupia i w ogóle źle napisana.
Liczę się z tym.
Ja chcę tylko, żebyście zwrócili uwagę na to, co chciałam przez nią powiedzieć...
Miłego czytania ^^
Tylko nie bijcie za mocno...
Słońce już dawno zaszło. Ciemność ogarnęła teraz każdy kąt, każdą szczelinę. Gwiazdy mrugały wesoło, a księżyc uśmiechał się do uśpionego świata. W co poniektórych oknach światło walczyło jeszcze z nocą. Jechał samochodem z szybką prędkością pod wpływem alkoholu. Pojazd niemalże odwiedzał każdy zakątek rowu idącego wzdłuż ulicy. Nagle stracił panowanie nad samochodem, usłyszał tylko pisk opon i własny krzyk.
Obudził się w miejscu gdzie raczej nie bywał na co dzień. Ściany białe, niewygodne łóżko podobne do wojskowej pryczy. Obok leżało wiele nie znanych mu maszyn, rurek, kabli. Na ustach maska tlenowa, którą po chwili zdjął. Co jest? Gdzie się znajduję? - myślał. Nie pamiętał minionych dni, nie wiedział co, jak i dlaczego. Czuł się jakby w głowie grała mu orkiestra. Leżał tak dość długo, nie miał pojęcia ile. W sali nie było zegarka.
-Obudził się już pan? - spytała kobieta w lekarskim fartuchu uśmiechając się wesoło. Była w średnim wieku, włosy koloru kasztanów spięte w staranny kok. Usta malinowe i nieco krzywe zęby.
-Nie, lunatykuję – odpowiedział ironicznie, świdrując ją wzrokiem – Kim pani jest? Gdzie jestem i dlaczego? - zadał pytanie obserwując każdy ruch lekarki.
-Spokojnie i po kolei. Jestem pańskim lekarzem. Mira Scheinz – przedstawiła się – A Ty Bill, prawda? Mówmy sobie po imieniu, dobrze? Tak będzie łatwiej. Obecnie znajdujesz się w szpitalu. Miałeś wypadek. - odpowiedziała odwracając głowę a na jej twarzy ukazał się delikatny grymas.
- Szpital? Wypadek? Co jest grane, co się stało? - zadawał pytanie za pytaniem w coraz większym szoku. Głowa pękała mu od natłoku myśli.
-Uspokój się. Reszty dowiesz się później, pan ordynator wytłumaczy Ci wszystko a teraz lepiej połóż się spać, to Ci pomoże – zakończyła rozmowę Mira.
Spać? Jak mogę teraz zasnąć? Nic nie chcecie mi powiedzieć! Chyba mam do cholery prawo wiedzieć co się ze mną dzieje i działo! - wykrzyczał już Bill. Zdenerwowała go ta cała sytuacja. Wypadek? Jak to?!
Pogrążony w swoich myślach nie zauważył, gdy pani doktor wyszła. Rozrywało go od środka. Nic nie pamiętał, nie miał pojęcia co się stało zanim się tu znalazł. Próbował przywołać wspomnienia, ale na marne. W jego głowie panował chaos przez natłok pytań bez odpowiedzi. Leżał tak z dobrą godzinę, albo i dwie, aż w końcu zasnął.
Budząc się miał nadzieję, że to wszystko to był jakiś koszmarny sen. A jednak... Pomyślał. Jestem w szpitalu.
-Cholera – zaklął.
-O, wstaliśmy? - spytał mężczyzna w podeszłym wieku. W ręce trzymał jakąś teczkę i czytał coś. Był blady i siwy. Na jego twarzy, zdawało się, było jakby za dużo skóry. Oczy były podkrążone, a usta słodko malinowe.
Bill popatrzył tylko na pytającego nie odpowiadając. „Nie widać?” - pomyślał.
-Czekałem aż wstaniesz. Nazywam się Julian Leich i jestem tutaj ordynatorem.
-A ja...
-Tak, wiem Bill.
-Acha. Wytłumaczy mi pan, co ja tutaj właściwie robię. Co się tutaj dzieje? - bez zbędnych pogawędek spytał Bill. Naprawdę irytowało go to, że nie ma pojęcia o niczym.
-Strasznie narwany jesteś, chłopcze. Ale zgoda, opowiem ci. Miałeś wypadek. Pod wpływem alkoholu prowadziłeś samochód. - Bill zaczął powoli sobie przypominać. Impreza, wódka, piwo, kobiety... - Na szczęście w nieszczęściu dobiłeś tylko do drzewa. Jechałeś z dużą prędkością. Trafiłeś do nas nieprzytomny, masz połamane żebra i nogę. Nic groźnego Ci się nie stało. Jednak podczas snu masz drgawki. To nas martwi, ale zrobimy badania i wszystkiego się dowiemy – uśmiechnął się Julian, poklepując chłopaka po ramieniu. Zbadał stan Billa i wyszedł z sali.
Bill został sam ze swoją niewiedzą. Wiedział, że doktor nie powiedział mu wszystkiego. Widział to i czuł. Gdy mówił, jego twarz była zakłopotana, a na czole pokazały się malutkie kropelki potu. Chłopak świdrował swoją pamięć z każdej, możliwej strony, ale nie odnalazł żadnego nowego wspomnienia, niczego co pomogłoby mu dowiedzieć się co się stało. Złe przeczucia nie dawały mu spokoju.
-Cześć brat! - czarny usłyszał głos. Odwrócił głowę i zobaczył Toma. Uśmiechał się, jak to on a w ręku trzymał jakiś pakunek.
-Cześć Tom, co jest?
-To chyba ja powinienem spytać co jest? Jak się czujesz, Bill? Wszystko w porządku? - Tom nagle z pewnego chłopaka zmienił się w zatroskaną mamusię. Bill od razu wyczuł, że coś jest nie tak, że stało się coś poważniejszego, bo Tom, dałby sobie głowę uciąć, nigdy nie odezwałby się takim zatroskanym głosem. Do niego rzecz jasna.
-Tom... - zaczął niepewnie Bill.
-No co jest?
-Słuchaj mnie. Nikt nie chce mi powiedzieć, co jak i dlaczego. Wiem, że miałem wypadek, że podobno uderzyłem w drzewo, ale czuję, że coś jest nie tak. Powiedz mi o co chodzi, Tom. Ty musisz to zrobić, bądź ze mną szczery, proszę cię.
-Ccco? Och Bill... - zmieszany nie miał pojęcia co ma mu powiedzieć – lekarz mówi ci prawdę... Ty... uderzyłeś tylko w drzewo, tak to prawda, uderzyłeś w drzewo. Na 100% - chłopak pogubił się totalnie. „Ja pierniczę, Tom! Miałeś udawać pewnego siebie, on miał o niczym nie wiedzieć! - myślał. Bill tylko spojrzał po bracie z otwartymi oczami. „Wiedziałem!” odezwał się ktoś w głowie, ale jednak mimo wszystko wolałby, żeby jego przeczucia były błędne.
-Chodź Tom, przybliż się kawałeczek do mnie... - chłopak wykonał polecenie- bliżej, muszę ci coś powiedzieć tak, żeby nikt nie usłyszał – gdy drugi bliźniak nachylił się nad Billem, prawie kładąc się na niego, czekał aż jego młodszy brat powie coś w końcu. Ten, jednak, chwycił go za ubranie jedną ręką, drugą zaś przytrzymując go za głowę.
-Słuchaj do cholery, Tom. Jesteś moim bratem, Ty musisz powiedzieć mi co się dzieję! Wszyscy jesteście jacyś inni, zakłopotani i nie macie pojęcia, nawet, jak skłamać, żebym uwierzył w tą waszą pieprzoną bajeczkę! - mówił coraz bardziej podnosząc głos – Mów mi, co się stało! - te słowa już wysyczał w ucho starszego bliźniaka.
-Dobrze, Bill, spokojnie. Nie wiem, czy mogę ci o tym powiedzieć. Do cholery, lekarz przecież mnie prosił! - Tom na głos bił się z własnym sumieniem.
-Tom, nie pieprz się, tylko gadaj! - chłopak coraz bardziej zdenerwowany, krzyczał i nawet miał ochotę wstać, lecz ból w klatce mu na to nie pozwalał.
-Do cholery, Bill! Już dobrze, dobrze! Miałeś wypadek, nie uderzyłeś w żadne pieprzone drzewo, tylko w drugi samochód. Jechałeś z dużą prędkością. Zabiłeś dwie osoby. Ty masz połamaną nogę, żebra i coś z głową. Nie wiem jak to się nazywa, nie zapamiętałem, gdy lekarz mi mówił, ciężka nazwa! - na koniec i Tom się uniósł. Jego brat bliźniak jest skończony. Na każdej linii. Chciał go przed tym uchronić, ale z mediami nie da się wygrać...
-Słucham? Niemożliwe, Tom, proszę cię, powiedz, że to nie jest prawda... - Bill, jak był stanowczy, tak momentalnie zmiękł. To nie może być prawdą! Przecież zawsze prowadził samochód bardzo spokojnie, nigdy nie przekraczał dozwolonej prędkości. A do tego... zabójstwo?
-Przepraszam Bill, nie powinienem... - wypowiedział Tom i wyszedł z sali.
Chłopak został sam z natłokiem myśli w głowie. Nie mógł i nie potrafił uwierzyć w to co się stało.
-Jak to? Do cholery, przecież zawsze prowadziłem ostrożnie! - wymówił do ściany. Jednak ta nie odpowiadała. Najważniejsze jest to, że go słuchała. Pogubił się w tym wszystkim. Mógł tak nie naciskać Toma. Przynajmniej parę dni więcej spędziłby spokojnie, bez większych nerwów. Ale znowu zrobił wszystko na odwrót. Tak bardzo chciałby cofnąć czas... Objęty swą wyobraźnią i tysiącami myśli nie czuł upływu czasu. A siedział tak co najmniej parę godzin. Nawet nie zauważył ludzi krzątających się po sali. Wszystko w swojej głowie skierował w stronę myśli „Zabiłem?”.
-Jak mogłem to zrobić? - wypowiedział głośno drżącym głosem. Miał ochotę rozpłakać się jak dziecko, gdy zabiorą mu lizaka. Niestety to nie był lizak, to było życie które zabrał dwóm osobom. Skierował wzrok na sufit i zamrugał parę razy. Powstrzymywał łzy, tak bardzo chciał być silny... Uspokoił się trochę i poczuł suchość w ustach, odwrócił głowę jednak jego wzrok nie spostrzegł niczego co nadawało by się do picia. Za to, natomiast, leżała tam sterta gazet. Wziął jedną do ręki myśląc, że przyniósł mu je ktoś, by nie nudził się leżąc w szpitalu. Mylił się. Już na nagłówku pierwszego czasopisma widniały wielkie litery „Bill Kaulitz zabójcą!”. Otworzył na artykule o nim, jednak szybko odłożył gazetę biorąc następną a potem następną i znów inną. Wszędzie to samo.
Media rozerwały go na strzępy. Cała sprawa została wyciągnięta na światło dzienne a do tego podkolorowana. Wykreowano go teraz na alkoholika, który już kilkakrotnie uczęszczał na odwyki bez skutku. Osoby, które zginęły w wypadku były mu bliskie, ale pokłócili się i dlatego ich zabił, wcześniej odwiedzając bar, gdzie wielokrotnie uprawiał seks z dziwką, upijając się do upadłego. Dowiedział się jeszcze, że osoby nie żyjące to była jego rodzina. Córka i żona z którą rozwiódł się dwa lata temu.
-Jestem skończony, jestem skończony... - powtarzał. Łzy pociekły z jego oczu. Nawet nie próbował ich zatrzymywać. Rozpłakał się, jakby zabrano mu loda, czy tego cholernego lizaka gdy był małym dzieckiem. Ale jego słodkości to fani i sława... Został sam. Już nigdy nie zagra żadnego koncertu, nie będzie biegał po scenie, nie zaśpiewa do tysiąca fanów... Jednym ruchem ręki zrzucił wszystkie czasopisma na ziemię, miał ochotę skakać i krzyczeć. „Boże, mimo że w Ciebie nie wierzę, dlaczego na to pozwoliłeś?!” wysyczał do siebie.. Nagle jego wzrok przykuła mała, biała koperta, na której widniał staranny napis „Przeczytaj, Bill...”. Wystraszył się trochę. Nie chciał załamywać się jeszcze bardziej. A jeśli to wszystko przyniósł ktoś, któremu odebrał rodzinę lub przyjaciół? Bił się z myślami bardzo długo, ale w końcu otworzył kopertę. Robił to bardzo powoli, ociągając się strasznie. Wciąż miał wątpliwości. Rozwinął kartkę i przeczytał:
„Bill, pamiętaj, że prawdziwi fani zawsze będą z Tobą. Bo nie liczy się to co robisz, ale to co tworzysz. Będziemy czekać na Ciebie aż w końcu zagrasz kolejny koncert i uśmiechniesz się do nas ze sceny. ”
Krótki tekst, 3 zdania, ale to wystarczyło. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Kochani fani... - powiedział.
Nagle poczuł się słabo, przed oczami zaczęło robić mu się mroczno, jego ciało zaczęło delikatnie drgać Z nosa pociekła krew.. Zdążył nacisnąć przycisk przy łóżko nad którym widniał napis „W razie wypadku” i stracił przytomność.
Do pokoju wbiegły trzy osoby. Ciałem chłopaka przestały wstrząsać drgawki, krew przestała się sączyć. Lekarze odeszli sprawdzając stan Billa co piętnaście minut.
-Bill... Bill... Obudź się. Bill... - otworzył oczy a następnie zmrużył je, gdyż światło strasznie go raziło.
-Ccc... co jest? Jeszcze chwila, jeszcze 5 minut Tom... A potem pojedziemy na próbę... Błagam. - prosił młodszy bliźniak. Miał straszny sen. Był w szpitalu i myślał, że zabił kogoś w wypadku.
-Bill, na żadną próbę nie jedziemy. Jesteś w szpitalu, pamiętasz? - zdziwiony Tom zadał mu pytanie.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 20:07, 05 Lut 2008
|
|
|
Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 759
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ulica sezamkowa
|
|
hmm. A wiec tak,
ogolnie nie najgorzej. ^
lekko sie czytalo.
pare literowek chyba zauwazylam, ale nie zwracalam na to wiekszej uwagi.
Ogonie przekaz opowiadania odrazu skojarzyl mi sie z tym co powiedzial chyba Bill :
´Prawdziwi fani sa wierni, i to dla nich gramy.` : )
/brak polskich znakow, kiedys poprawie/
Ostatnio zmieniony przez bajka dnia Wto 20:08, 05 Lut 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 21:46, 05 Lut 2008
|
|
|
Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 733
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z czeluści piekła.
|
|
Mi sie podoba i pokazuje to co media i gazetki robia z faktami moglas jeszcze dodac ze najpierw podniosłBravo pozniej Popcorn itd.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 22:05, 05 Lut 2008
|
|
|
Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z sexszopu.
|
|
Temat taki oklepany , członek TH w szpitalu .
Nie było tu nic co by mogło zachęcić do dalszego czytania i właściwie koniec był łatwy do przewidzenia.
Natomiast wielki plus za to , że obyło się bez błędów ort. to bardzo ważne.
Mimo wszystko jest dobrze , widziałam duużo dużo gorsze opowiadania.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 15:28, 06 Lut 2008
|
|
|
Praktykant
|
|
Dołączył: 05 Lut 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Przebrnęłam do końca.
Brak błędów ortograficznych bardzo mnie ucieszył. Wyłapałam jedynie kilka literówek - ale to może zdarzyć się każdemu. Brakowało mi za to realistycznych, długich i ciekawych opisów. Uwielbiam gdy opowiadanie ubarwione jest środkami artystycznymi...
Fabuła nie należała do najciekawszych. Dość oklepany temat, dalszy ciąg łatwy do przewidzenia. W tej jednopartówce nie było tego, co miało mnie choć na chwilę zatrzymać i zmusić do myślenia...
Mimo wszystko nie było najgorzej! Czytywałam o wiele gorsze rzeczy.
Popraw błędy, a z miłą chęcią przeczytam raz jeszcze (x
Pozdrawiam x**
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 15:18, 09 Lut 2008
|
|
|
Dołączył: 09 Lut 2008
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piekło
|
|
nie najgorsze.
w niektórych miejsach brak przecinka, ale to nic wielkiego ;]
ogólnie podobało mi sie. x]
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|